Jak już wspominałam zmiany w zachowaniu mamy obserwowałam od kilku lat, jednak nie potrafiłam ich odpowiednio zinterpretować… albo może nie chciałam.
W sierpniu 2021 roku spędzałam wakacje wspólnie z mamą, moim mężem i teściową w naszym domu we Włoszech. Był to jej pierwszy pobyt tam i dzięki niemu nie mogłam już dłużej udawać, że nic złego się nie dzieje. Tak naprawdę to moja teściowa właśnie zmusiła mnie do głębszego zastanowienia się nad stanem zdrowia mamy. I jestem jej za to bardzo wdzięczna – zawsze będę.
Mama kompletnie nie potrafiła się odnaleźć w nowym miejscu. Miała kłopot z zapamiętaniem, gdzie znajduje się łazienka, jak włączyć czajnik o samodzielnym wyjściu z domu można było zapomnieć. Niby to widziałam, jednak wciąż oszukiwałam siebie samą, że to nie może być choroba Alzheimera. Teściowa przemówiła mi do rozsądku i zaraz po powrocie z wakacji umówiłam się z mamą na wizytę u neuropsychologa. Nie zapomnę tego dnia nigdy.
Zaczęło się od krótkiej rozmowy z panią doktor: ogólny wywiad i wstępne rozpoznanie w sytuacji. Byłam przekonana, że „mama wypadła nieźle”. Nie potrafiła może wymienić miesięcy ani dni tygodnia od tyłu, ale w tradycyjny sposób poradziła sobie całkiem nieźle (no może nie pamiętała, że pomiędzy sierpniem a grudniem jest jeszcze wrzesień, październik i listopad, za to dni tygodnia znała wszystkie!). Byłam przekonana, że spostrzeżenia teściowej były mylne. Zabawne jak człowiek długo potrafi zaprzeczać prawdzie, jak uparcie wyszukuje najmniejszych dowodów na to, że wcale nie jest tak źle. Może, gdybym wtedy wiedziała to wszystko, co wiem teraz i rozumiała, że z tą chorobą można też przez jakiś czas szczęśliwie żyć, nie walczyłabym z prawdą i może miałybyśmy z mamą więcej czasu dla siebie. Potem psycholog przeprowadził test MMSE (Mini Mental State Examination, co tłumaczy się jako Skalę Zaburzeń Poznawczych). Wynik tego testu pozbawił mnie wszelkich złudzeń. Mama uzyskała w nim 18 punktów. Jedynie 18! To potwierdziło, że mamy do czynienia z demencją, która prawdopodobnie ma postać alzheimera. Oczywiście lekarz powiedział, że dla uzyskania stuprocentowej pewności moglibyśmy wykonać badania obrazowe mózgu, tylko ja się nie zgodziłam. Mama ma klaustrofobię a dodatkowe jej stresowanie nie miało sensu. Wyniki testu plus jej zachowań nie pozostawiały wątpliwości.
Nie wiedziałam co robić, co myśleć ani jak się zachować. Siedziałam naprzeciwko lekarza (mama w tym czasie czekała na mnie przed gabinetem) i czułam, jak łzy płyną mi po policzkach. Tyle razy zlekceważyłam objawy tej choroby, tyle razy krzyczałam na nią a to wszystko to nie była ona tylko ta przeklęta choroba. Co teraz? Co mam zrobić? Wiedziałam jedynie, że mama nigdy nie może usłyszeć tej diagnozy. Po wyjściu z gabinetu powiedziałam jej, że ma drobne kłopoty z pamięcią.
Z perspektywy tych trzech lat (od postawienia diagnozy do teraz) widzę jak niewiele się o demencji mówi, na jak mało sytuacji przygotowuje się opiekunów i bliskich osób chorujących na alzheimera. Gdybym na starcie została wyposażona w wiedzę, którą mam teraz, te trzy lata minęły by nam inaczej. Pewnie nie byłoby mnie strachu ani złości, ale może nie zabrakłoby nadziei na jeszcze wiele pięknych chwil razem.